Ostatnio przeglądając zdjęcia w telefonie pomyślałam jak wiele twarzy może mieć jedna kobieta, jak wiele się w niej kryje. Pokażę na moim przykładzie ;)
Chodzi mi o zwykłą, wizualną stronę kobiet, bez wdawania się w zawiłe meandry duszy i psyche - bo by zabrakło miejsca w necie ;)
Przyznaję się bez bicia, że odkąd zaczęłam wyglądać jak człowiek robię sobie bardzo dużo zdjęć. Pewnie nawet za dużo, jestem tego świadoma, że jest to już przegięcie. Ale, dzięki temu mogę Wam pokazać jak wiele twarzy może mieć jedna kobieta.
Czasem są sytuacje, gdzie wymagany jest bardziej oficjalny wygląd i wtedy muszę się bardziej przyłożyć i do stroju i makijażu. Lubię czasem tak wyglądać. Dziś kolega, który od niedawna śpiewa z nami w zespole nie poznał mnie i przedstawił mi się :) A śpiewamy razem jakieś 3 miesiące ;) Zazwyczaj na próby przychodzę w dresie, bez makijażu, w koczku na czubku głowy ;) A dziś miałam makijaż, sukienkę, rozpuszczone włosy :) Rozbawił mnie :)
Ale lubię też siebie całkowicie sote. Bez grama makijażu, z byle jak zamotanymi włosami, ubrudzoną po pracy
w ogrodzie czy godzince na końskim grzbiecie. Tak najbardziej swobodnie jak można. Każda z tych odsłon ma
w sobie coś :)
Schludny wygląd zawsze był dla mnie ważny. Lubię dbać o siebie (nawet pomyślałam, że napiszę Wam kiedyś
o moich hitach kosmetycznych), mam swoje rytuały i dobrze mi ze sobą :) Lubię siebie w każdej odsłonie
- i z piłą tarczową i w dresie i w garsonce :) Choć czasem się na siebie wkurzam i złoszczę i mam słabe dni. Jak każdy....
No dość gadania, teraz niech przemówi obraz ;)
A jakie oblicza kobiecości u Was przeważają?
Wiosna buchnęła na całego, nie wiem kiedy zazieleniło się..... Aż człowiek inaczej patrzy na świat.
Uściski i buziaki :)